Wcześniej książki historyczne, a teraz biografia o Nienackim. Dlaczego padło na niego?
Oj, nie tylko, były książki o kawiarniach, o ciekawych roślinach, w zeszłym roku biografia Alfreda Szklarskiego, więc opowieść o życiu Zbigniewa Nienackiego, kolejnego pisarza młodzieżowego wydaje się być czymś naturalnym. Poza tym to też historia, choć ta najnowsza, sprzed dosłownie kilku dekad.
W tytule mocne słowo SKANDALISTA. Faktycznie taki był? To jest cała prawda i tylko prawda o twórcy Pana Samochodzika?
Skandalistą był bez wątpienia, można jedynie dyskutować, jak wielkim, choć w dzisiejszym świecie, nikogo by nie zadziwił, a także zastanowić się, ile w tym skandalizującym życiu było jego autokreacji….
Był to człowiek znany w swoich czasach? Czy Pan się czegoś dowiedział?
Nawet jeśli ktoś nie czytał jego książek dla młodzieży, to z pewnością słyszał coś o wersji hard dla dorosłych, czyli o „Raz w roku w Skiroławkach”. Dochodziły do tego ekranizacje jego twórczości, więc jeżeli ktoś go nie znał, musiał żyć na innej planecie…
Coś może Pana zaskoczył, gdy zbierał Pan o nim informacje?
Każda informacja, której się nie znało, jest jakimś novum. Przed przystąpieniem do pisania jego biografii miałem dość powierzchowną wiedzę o nim, opartą na paru wywiadach i artykułach prasowych. Po to się pisze takie książki, by dogrzebać się czegoś nowego.
A propos zbierania informacji. Skąd Pan je brał? Jak wyglądał reachers?
Normalny warsztat autora literatury faktu, w tym wypadku Archiwum IPN, Archiwum Akt Nowych, do tego szczegółowa kwerenda prasowa, archiwalne roczniki przeróżnych periodyków z Biblioteki Narodowej, odwiedziny w domu pisarza.
Czy były jakieś przeszkody? Co było najtrudniejsze w pisaniu tej książki?
Upływający czas, gdyż chciałem zdążyć z biografią jak najszybciej po premierze nowej wersji filmu. A miałem ogrom materiałów do przestudiowania, pracowałem po kilkanaście godzin dziennie.
Czy przy pisaniu tego rodzaju książek zastanawia się Pan jaki byłby dzisiaj Pan Nienacki? Czy byłby tzw. celebrytą?
Myślę, że w dzisiejszych czasach z jednej strony dobrze by się odnalazł, z drugiej żył w innej epoce, ja pamiętam PRL, więc widzę różnice. Pewne kwestie z pewnością by go irytowały.
Widziała Pan najnowszą wersję? Co Pan sądzi, a może co sądził by sam twórce Pana Samochodzika?
Pewnie przewraca się w grobie, albo ma to gdzieś. To nie jest film o jego „Samochodziku”, to jakieś współczesne skrzyżowanie polskiego Indiany Jonesa z Bondem, a z bohaterem Nienackiego ma wspólny tylko tytuł.
Jest Pan pisarzem, ale też podróżnikiem co udaje się Panu połączyć.
Nie mnie jedynemu (śmiech). Literatura i podróże mają wspólne korzenie. W końcu człowiek gdzieś się wyprawiał, a potem chciał o tym opowiedzieć. To niejako nawet archetyp.
Najbardziej zaskakujące miejsce, które Pan zobaczył? Dlaczego ono było zaskakujące?
Jest wiele takich miejsc, zwłaszcza gdy udaje się zobaczyć lub doświadczyć czegoś, czego się człowiek nie spodziewał. A na to składa się wiele elementów, nie tylko piękny widok, ale i gościnność ludzi, smak potrawy…
Ważnym punktem, może konikiem, są książki historyczne, często o polskiej historii. Co jest takiego w historii fascynującego? Czy warto pisać, mówić, wracać do przeszłości?
Z historii należy wyciągać wnioski, wykorzystywać doświadczenia innych, ale ludzie nie są w tym najlepsi. Może dlatego trzeba wciąż o tym pisać? Przed II wojną światową Zachód zlekceważył zagrożenie ze strony Hitlera, teraz od wielu lat nie dostrzegał zagrożenia ze strony Sowietów… Jak grochem o ścianę. Ludzie myślą, że jak już coś było, to się nie powtórzy? Że to rzeczywiście historia? A historia kołem się toczy i zawsze wracamy do punktu wyjścia…
Może zadam teraz banalne pytanie, ale skąd Pan czerpie inspiracje, pomysły na kolejne książki? Miewa Pan np. sny?
Jak pisał Nienacki, przygodę można znaleźć wszędzie, tylko trzeba mieć oczy szeroko otwarte. I tak samo jest z tematami książek. Czasami jedna wynika z poprzedniej, czasami to kompletny przypadek, że trafia się na gram informacji, które wzbudzają zainteresowanie i od razu świta myśl, że to może być niezły temat. A zdarza się, że to wydawca podpowiada autorowi, czym mógłby się zająć… Za to kocham tę robotę, jest nieprzewidywalna, niby coś planujesz, ale to życie pokazuje, czym się będziesz zajmował za rok lub dwa.
Pytałam o przeszłość, a na koniec zapytam o plany na przyszłość. Jaki ma Pan plany?
Odwiedzić ukochaną Grecję, bo już jadę na przysłowiowych oparach i muszę naładować akumulatory. A kolejne projekty już czekają, ale one – tak jak pieniądze – lubią ciszę (śmiech). Tak jak dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, oni je mają, tak wyznaję zasadę, że pisarz nie powinien za dużo mówić o planach, chyba że są bliskie finalizacji. Grunt, że wena jest, oby tylko Czytelnicy dopisali.