"Dzień Świra", to nowy projekt, w którym bierzesz udział. Co to za spektakl?
To Rock Opera.. Na podstawie scenariusza filmu "Dzień świra" Marka Koterskiego. Właściwie cały scenariusz pozostaje bez zmian, wszystkie te same sceny, te same postaci.. Tylko, że wszystko śpiewane :-).
A kim jest Twoja postać?
Ja gram Synusia Sylwusia. Czyli Syna Adasia Miauczyńskiego, którego gra Maciek Miecznikowski. Synuś Sylwuś to taki zahukany, młody człowiek. Trochę storpedowany życiowo przez nieudane małżeństwo rodziców, Neurozy ojca i matki, których sam jest notabene w dużym stopniu pewnie genetycznym spadkobiercą :-). A poza ty oczywiście uczy się angielskiego co mu raczej średnio wychodzi i oczywiście dba o dziubek. Ale tylko Tatuś umie go naprawdę prawidłowo zrobić :-).
Musical / opera ... to cięższy gatunek dla Ciebie, aktora? Jak Ty to odbierasz?
Dla mnie w ogóle sprawa śpiewania na scenie jest cięższą sprawą, gdyż jakoś dużo takich doświadczeń na razie nie miałem. To znaczy śpiewam, ale w szkole teatralnej byłem zakwalifikowany do tej grupy nieśpiewającej i tak już jakoś mi w głowie zostało. Mimo, że jestem po szkole muzycznej i śpiewałem w chórach.. ale na scenie czy w kabarecie raczej śpiewałem mniej.. Natomiast ponieważ w naszym przedstawieniu wszystko jeś śpiewane więc to dla mnie jest wyzwanie.. A rock opera to faktycznie ciekawy gatunek.. Z mocniejszą muzyką.. Wszystko trochę mocniejsze... Ale może będzie ciekawie :-)
Specjalne przygotowania?
No przede wszystkim lektura filmu, śpiewanie, analiza bohaterów, i rytm, który jest u Marka Koterskiego bardzo ważny.. Wszystko musi być naturalne ale w rytmie bardzo wypunktowane..
Premiera filmu odbyła się 15 lat temu, a spektaklu 5. Oglądaliście te dwie produkcje?
Tak. Już 15 lat od premiery filmu. Ja bardzo lubię ten film. kiedyś mnie śmieszył, teraz coraz mniej. Z wiekiem przeżywam go chyba głębiej. Smuci mnie. Ale i daje nadzieję, że z pewnych neuroz i sytuacji życiowych można wyjść. Trzeba tylko chcieć z nich wyjść. Natomiast spektaklu nie widziałem. Przyznam się szczerze, że nawet nie wiedzialem, że taki był. Z pewnością był ciekawy.
Dużą zachętą jest obsada...
Obsada naszego spektaklu jest myślę bardzo ciekawa. Znakomity Maciek Miecznikowski. Głos niepowtarzalny i charyzma cudna. Wspaniały Artysta. Następnie Legenda Kabaretów Potem i Hrabi, fenomenalna Joasia Kołaczkowska. I równie fenomenalny Kwartet Rampa, który w tym spektaklu wykonuje naprawdę nieprawdopodobną pracę. Zresztą sami państwo zobaczycie.. Chapeau bas.. dla wszystkich kolegów.
Inną rzeczą, w której bierzesz udział jest "Kabaret na koniec świata".
To nasz Kabaret. Kocham go. Zapraszam serdecznie. Gramy na Olesińskiej na Scenie Przodownik od siedmiu lat. To nasz ukochany kabaret, który tworzymy z przyjaciółmi aktorami. Sami piszemy teksty, muzykę, jest git ! Zapraszamy :-) Ja zawsze uwielbiałem kabaret, z tego wyrosła moja chęć do uprawiania tego zawodu, do pójścia do szkoły teatralnej. I to było moje zawsze największe marzenie, żeby mieć swój kabaret. I tworzymy go z kolegami. Więc jestem szczęśliwy :-). Dużo abstrakcji, absurdu, takiego wykrzywienia rzeczywistości i do tego przyjacielska atmosfera, bez jakichś szczególnych ambicji żeby podbić tym wszystkim świat tylko żeby razem z publicznością zawsze popodróżować po różnych abstrakcyjnych krainach. Taki jest nasz kabaret. I takim go kocham.
Skąd bierzecie MOC?
Od Boga. z Kosmosu. Od reżysera Marcina Kołaczkowskiego. Z tekstu Marka Koterskiego. Z przemiłej atmosfery Teatru Kamienica, który jest miejscem szczególnym! Wielkim dziełem Emiliana Kamińskiego.
Kabaret, to chyba ciężki orzech do zgryzienia? Trzeba mieć 'to coś w sobie', aby rozbawić publiczność...
Ja wiem, no chyba trzeba, ale nie trzeba za dużo o tym myśleć. Tylko chcieć się pobawić razem z publicznością :-). Sami piszemy, sami wymyślamy, sami poprawiamy, sami gramy. Lubimy to bardzo. Czasem wyjdzie lepiej czasem gorzej. Ale lubimy być w kontakcie z widzem. Wszystko musi być dla widza.
Kiedyś klasyk powiedział, że często praca nad komedią nie była śmieszna. Im więcej się człowiek śmieje na planie tym gorzej wychodzi. Jak Ty to odbierasz?
No coś w tym jest. Ale jest też inne powiedzenie angielskie - "You have fun, we have fun, You don't have fun we don't have fun" :-) Tak więc wszystko w równowadze. Nie można być za pewnym siebie, że to wszystko co robię na pewno będzie śmieszne. Bo wtedy faktycznie przypuszczalnie takie nie będzie. Ale też trzeba szukać odważnie. I nie bać się błędu. Nie bać się powiedzieć czasem kwaśnego żartu. Ja w ogóle uwielbiam kwaśne żarty bo myślę, że one rozpychają rzeczywistość. Jak się nie boimy powiedzieć kwaśnego żartu to nie boimy się błędu.. I rozluźniamy atmosferę wokół siebie.. I poszerzamy przestrzeń, w której zaraz może się pojawić miejsce na dobry żart. U mnie kwas to zasada :-). W ogóle u nas próby kabaretu to serie godzin kwaśnych żartów. :-). Z tego budujemy :-)
A co powiesz o "Spitsbergenie"?
To film 30 minutowy w Studiu Munka. Miałem przyjemność zagrać tam rolę.. właściwie nie rolę.. Ale postać, bohatera, który ginie i w związku z tym przez cały film cierpi bohaterka. Ale musi sobie z tym poradzić i pójść do przodu. To dobry film. O dojrzewaniu. Dobrze zagrany. Trzymam kciuki za Michała Szcześniaka, reżysera. To zdolny, wrażliwy chłopak. Myślę, że może zrobić wiele ciekawych filmów.
Film pokazujący jak ważna jest przyjaźń, bliskość drugiej osoby w ciężkich chwilach?
Tak. I jak może pomóc przezwyciężyć stany depresji, zwątpienia.
A Ty wierzysz w słowo przyjaźń?
Tak. Wierzę. Nawet nie tyle wierzę ile wiem, że bez prawdziwej przyjaźni i bez prawdziwych przyjaciół nie dałbym rady na tym świecie.
Wracając do spraw zawodowych to miałeś okazję pracować przy dubbingu.
Tak. Przy dubbingu pracowałem. Myślę, że najbardziej specyficznym doświadczeniem było dla mnie podkładanie głosu w filmie "Chce się żyć". W sumie pięć dni siedzenia w studiu. I to jest jedna z niewielu rzeczy, które zrobiłem w życiu zawodowym.. w sensie ról.., z których jestem zadowolony.. choć to nie do końca rola ale tylko głos podłożony pod niepełnosprawnego chłopca, którego grali Kamil Tkacz i Dawid Ogrodnik...Praca głosem jest trudna ale piękna. Musi być absolutnie trójwymiarowe przeżycie.. wtedy słuchacz dostaje pełnię obrazu postaci.
To jest chyba ciężka sprawa, ponieważ musisz nadrabiać głosem wszystko. W tv, teatrze emocje można pokazać. W dubbingu to już co innego.
No, tak ale z drugiej stony możesz się skupić na jednej formie wyrazu.. na głosie, emocji, kolorze, barwie, przekazie subtelnym tej emocji.. To piękna praca. Choć trudna.
Poza tym nie sa Ci obce reżyseria, scenariusz. Żadnej pracy się nie boisz.
No powiedzmy. Tak. Bardzo lubię kino niezależne. Piszę swoje scenariusze. I staram się robić swoje kino ale to dopiero początki. Mamy z kolegami taką grupę filmową. Nazywa się Gardenia Saska Film :-). Bo nasze pierwsze produkcje kamerowe robiliśmy właśnie w Parku Saskim i tak już zostało.. :-) Każdy coś pisze, myśli, wymieniamy poglądy, uwagi. W zeszłym roku udało nam się zrobić trochę większą fabułę. Jestem w trakcie montażu. Jeszcze trochę do finalnego efektu. No, w każdym razie róbmy filmy :-).
Dziękuję za rozmowę.
Dzięki.
cinema.pl Wywiady
Wojciech Solarz jest absolwentem Akademii Teatralnej. 24 lutego 2001 r. miał miejsce jego debiut teatralny na scenie stołecznego Teatr Ochoty. W latach 2003–2004 był aktorem Teatru Ateneum w Warszawie, a od 1 września 2004 gra na deskach Teatru Narodowego. Mieliśmy okazję porozmawiać z Wojtkiem, którego 7 lipca w Teatrze Kaminica będziemy mogli zobaczyć w spektaklu „DZIEŃ ŚWIRA opera|musical”.