cinema.pl Wywiady

środa, 20 luty 2013 17:27

Poszukiwania w przedszkolach

Napisane przez 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Opublikuj na FacebookOpublikuj na Google BookmarksOpublikuj na Twitter

Radu Jude ukończył Wydział Filmowy Wyższej Szkoły Mediów w Bukareszcie w 2003 roku. Doświadczenie reżyserskie zdobywał pracując jako asystent przy filmach fabularnych „Amen.” w reżyserii Costy Gavrasa, „Vacuums” w reżyserii Luke’a Creswella i Steve’a McNicholasa, „Furia” Radu Munteana oraz „Śmierć pana Lăzărescu” Cristiego Puiu. Następnie zaczął reżyserować własne filmy reklamowe oraz krótkometrażowe. Najbardziej znane z nich to „Lampa z czapeczką” i „Alexandra”, które zdobyły wiele nagród na międzynarodowych festiwalach. Pierwszy film długometrażowy Radu Jude - „Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” z 2009 roku – wzbudził zachwyt wśród publiczności i krytyków, co znalazło odzwierciedlenie także w przyznanych mu nagrodach. Druga fabuła reżysera – „Wszyscy w naszej rodzinie” – miała swoją premierę w sekcji Forum tegorocznego Berlinale.

Wybrana filmografia Radu Jude: W rodzinie (2002), Długi dzień (2004), Rano (2007), Lampa z czapeczką (2006), Alexandra (2007), Najszczęśliwsza

Skąd wziąłeś pomysł na ten film? Jak bardzo osobista jest ta historia?

Najgłębsza motywacja, z powodu której robisz tę czy inną rzecz, pozostaje zawsze ukryta nawet przed własnym sumieniem i tylko bardzo sprytny psychoanalityk mógłby poprawnie ją zidentyfikować... Zrobiłem krótki film „Alexandra” na ten sam temat i czułem konieczność dalszego odkrywania sytuacji tego typu. Może to również mieć coś wspólnego z pewnymi osobistymi okolicznościami... W każdym razie jasne jest, że interakcja między członkami rodziny, w której nie dzieje się najlepiej, oferuje wspaniałe tło dla zrozumienia czegoś na temat tworzywa, z  którego są zbudowani ludzie. Jest coś, co mówi jeden z  bohaterów Czechowa, a co mnie prześladuje: „naturalny stan człowieka to być śmiesznym". Naprawdę myślę, że mój film idzie śladami tego zdania... Byłem bardzo ciekaw ilości śmieszności występującej w dramacie rodzinnym i vice versa. A fakt, że czytałem Czechowa długo po skończeniu filmu, nie zmienia sytuacji.

Czy napisałeś jakąś rolę dla konkretnego aktora? Czy może zdecydowałeś o  wszystkim w trakcie procesu castingu?

Od samego początku chciałam pracować z Șerbanem Pavlu w roli Mariusa – jest bardzo dobrym i niezwykle skłonnym do poświęceń aktorem. Na początku, biorąc pod uwagę, że postaci były takie same jak w „Alexandrze”, myślałem o kręceniu filmu z tymi samymi aktorami. Moim zamysłem była pewnego rodzaju kontynuacja, takie „rok później". Ale bardzo dużo czasu zajęło nam zdobycie finansowania, a w międzyczasie dziewczynka, która tam zagrała – Alexandra Pascu, wyrosła i konieczna stała się jej wymiana. W związku z tym zdecydowałem się zmienić także innych aktorów, z wyjątkiem Șerbana, oczywiście. Pracowałem już przedtem z Gabrielem Spahiu (Aurel) i naprawdę go lubię; pomyślałem też, że byłoby ciekawie umieścić w filmie coś w rodzaju walki Dawida z Goliatem, w której Dawid naprawdę dostałby baty. A jeśli chodzi o Mihaelę Sîrbu (Otilia) chciałem z nią pracować, odkąd zacząłem kręcić filmy. Widziałem ją w sztukach Neila LaBute, ale dopiero teraz mieliśmy w końcu okazję pracować razem. Oprócz tego, że jest naprawdę wspaniałą aktorką, wniosła do filmu coś bardzo specjalnego: ona ma... nazwijmy to „wyzwolony” wygląd. Kilka osób, które przeczytały scenariusz, wzięło bohaterów za niepiśmiennych obiboków - mówiąc, że intelektualiści zawsze są pełni wdzięku, bez względu na wszystko - ale byli w błędzie i w filmie postanowiłem im to udowodnić.

Wracając do castingu... jak trudne - albo proste - było znalezienie Sofii? I jak trudno - czy też łatwo - ci się z nią pracowało?

Wszystko odbyło się raczej standardowo: przesłuchałem około 1000 małych dziewczynek – widziałem je podczas sesji castingowych, przeszukałem przedszkola... Sofia została zaproszona na przesłuchanie przez Mirelę Ţugui, która znała jej rodziców - dwoje cudownych ludzi, naprawdę inteligentnych i otwartych, a do tego miłośników filmu... Mirela zasługuje na wszelkie nagrody za odkrycie Sofii. Więc... widziałem Sofię kilka razy i powolutku podjąłem decyzję, żeby zaprosić do filmu właśnie ją - co nie znaczy, że nie bałem się jej wieku i delikatności. Ale praca z nią była, ogólnie rzecz biorąc, podobna do pracy z innymi profesjonalnymi aktorami. Nauczyła się swoich kwestii na pamięć - wiedziała nawet, co inni mieli do powiedzenia - i, ku „zachwytowi” rodziny, zaczęła przemycać pewne „chropowate” kwestie z filmu do domu... Miała również kilka mądrych pomysłów, które zatrzymaliśmy w ostatecznej wersji filmu.

„Wszyscy w naszej rodzinie” to niepokojący film... To częściowo egzorcyzm, częściowo satyra; to film, na którym ludzie mogą się śmiać, aż zaczną płakać, ale wcale nie będą pewni, czy płaczą właśnie dlatego, że już zbyt długo się śmiali. To również film, który powinien jakoś wstrząsnąć rumuńskim kinem (i niekoniecznie z powodu pokazanej na ekranie przemocy) i przywrócić debatę o tym, co znaczą pojęcia takie jak: „rodzina”, „honor”, „tchórzostwo”, „przemoc”, „niezależność” i „dyskrecja”. Co chcesz osiągnąć tym filmem? Jakie są twoje oczekiwania? I jak myślisz – czego będą oczekiwać widzowie?

Miałem ochotę nakręcić ten film, ponieważ jest to historia, którą sam chciałbym zobaczyć na ekranie. Mam nadzieję, że inni też będą chcieli ją zobaczyć. Chciałem też zrobić film, w którym postaci ciągle mówią, a ich słowa nie mają na celu jedynie popychania historii do przodu, ale istnieją same w sobie, jako filmowe obiekty. Nie wierzę w banał, który stwierdza, że prawdziwy film może się obyć bez słów. Słowa mogą znaleźć swoje miejsce w obrazie i nie wszystkie rozmowy to fragmenty sfilmowanego teatru. Marcel Ophuls, Ozu, Pialat, Rohmer i całe grono znakomitych filmowców udowadnia to lepiej ode mnie. I naprawdę chciałbym, żeby ludzie polubili mój film. Życzyłbym sobie tego... A jeśli to niemożliwe, pragnąłbym, żeby się spodobał przynajmniej tym, których cenię.

Widzowie różnią się od siebie. Istnieje ich wiele rodzajów. Na przykład myślę, że „Wszyscy w naszej rodzinie” przemówi do tych, których interesuje kino europejskie. Niestety, rozpocząłem dzień od przeglądania danych z box office’u i od razu zrobiłem się melancholijny. „Klasa”, „Antychryst”, „Gomora”, „Biała wstążka” - to filmy nakręcone przez znanych reżyserów, które stawiają czoło bardzo mocnym tematom... Wszystkie miały w Rumunii mniej niż 10.000 widzów... Niektóre miały mniej niż 5,000... W konsekwencji, jeśli chciałbym mieć więcej widzów niż film Hanekego, zdobywca Złotej Palmy w Cannes, jestem arogancki? Czy po prostu skromny?

Czytany 1018 razy Ostatnio zmieniany środa, 20 luty 2013 17:31

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy Odśwież

Reklama


Reklama

Reklama