Maria Valverde zagrała u Davida Truebe w filmie 'Madryt 1987'. Wcieliła się w postać Angeli.
Jak zostałaś zaangażowana do tego projektu? Co cię przyciągnęło do tego filmu i do twojej postaci?
Dostałam scenariusz od Davida. Był to krótki, pełen dialogów scenariusz dotyczący konkretnego okresu. Bardzo szczególny. Wciągnął mnie od pierwszej chwili i przeczytałam go z wielką ciekawością. Postaci były wyraziste, dialogi – świetnie napisane. Poczułam, że chciałabym zobaczyć go na ekranie. Scenariusz wzbudził we mnie tak wiele emocji, że chciałem stać się częścią tego projektu. David sprawił, że zakochałam się w tej historii i postanowiłam w nią wejść. Byłam jednak mocno przerażona. Bałam się tak krańcowego odsłonięcia siebie, i to zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Na kilka dni przed zdjęciami chciałem nawet zrezygnować, ale bliscy mi ludzie wspierali mnie, przypominając, dlaczego chciałam wziąć udział w tym filmie.
Przez cały film jesteś prawie naga… Jak się z tym zmierzyłaś?
To było wyzwanie pod każdym względem. David jednak panował nad wszystkim. Miał konkretny pomysł w głowie i doskonale wiedział, jak chce go zrealizować. Wszystko ma sens w tym filmie. Nagość jest uzasadniona historią. A ja popieram ją, jeśli wiem, dlaczego ona się pojawia i dlaczego jest tak ważna. Ale sytuacja na planie z pewnością przyprawiała mnie o zawrót głowy. Kiedy jest się nagim, nie jest łatwo wypowiadać kwestie i słuchać partnera. Wiele razy nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, jak stanąć, usiąść. Łazienka była tak niewielka… Ale cała ekipa była bardzo blisko, uważna, zaangażowana i dzięki miłej, żartobliwej atmosferze na planie czułam się komfortowo i zapominałam, że nie mam nic na sobie.
Jak myślisz, jaka będzie reakcja widzów z twojego pokolenia?
Nie wiem, jak zareagują widzowie. A tym bardziej ludzie z mojego pokolenia. Chcę po prostu, żeby nasz film im się spodobał.
Czym była dla ciebie współpraca z José Sacristánem, aktorem, który wystąpił prawie w dwustu filmach i który ma tak wielkie doświadczenie zawodowe?
Wspaniale było z nim pracować. Kiedy jego głos po raz pierwszy zabrzmiał na planie, byłam sparaliżowana. Jest naprawdę imponującą postacią. Ale mimo swojego doświadczenia José jest świetnym przykładem bezpretensjonalności i to mnie fascynuje. Wszystko było dla niego proste, wszystko było pozytywne. Czułam się z nim bardzo komfortowo, a do tego miałam szczęście codziennie czegoś się od niego uczyć. Prawdziwy luksus.