cinema.pl Wywiady

czwartek, 12 wrzesień 2019 15:16

Dla mnie najistotniejszy jest ten element rozmowy, poznania...-Robert Wichrowski dla cinema.pl

Napisane przez 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Opublikuj na FacebookOpublikuj na Google BookmarksOpublikuj na Twitter

Absolwent łódzkiej filmówki i mistrzowskiego kursu reżyserii Andrzeja Wajdy. Ukończył też historię i podyplomowe studia politologiczne. Realizował teledyski wielu gwiazd polskiej sceny muzycznej, reklamy społeczne i filmy dokumentalne m.in. Łzy mistrzów (wyróżniony na Festiwalu w Mediolanie) i W cieniu K2”(nagrodzony Grand Prix w czeskich Teplicach). Reżyser Francuskiego numeru i seriali: Brzydula, Klub Szalonych Dziewic, Szpilki na Giewoncie, Wiadomości z drugiej ręki czy Komisarz Alex. Z Robertem Wichrowskim mieliśmy okazję spotkać się w Toruniu na Festiwalu DwuTakt. 

 

Spotykamy się na Festiwalu DwuTakt w Toruniu. Prosto z pociągu…

Jak najbardziej Toruń to niesamowita atmosfera, wyjątkowe miejsce, które bardzo lubię. Spotykamy się w samym sercu miasta. Wrażenia bardzo miłe. Koniec wakacji bardzo słoneczny, co też ma swój urok.

Podczas tego wydarzenia były spotkania, rozmowy, ale również castingi. Co dla Pana jako reżyser jest ważne podczas castingu?

To jest bardzo złożony proces. Wszystko zależy od tego jakiej postaci szukamy. Często jest tak, że czytając lub pisząc scenariusz wiemy kto będzie kreował postać. Jednak często szukamy aktorów, nie tylko tych, którzy są absolwentami szkół. Szukamy ludzi, którzy są zainteresowani pracą w filmie, którzy mają talent, którzy chcieliby pojawić się na dużym bądź małym ekranie. Gdy przychodzi osoba na casting, na pewno niezwykle istotne jest pierwsze wrażenie. Ważne jest też przygotowanie takiej osoby do castingu, bowiem dostaje ona wcześniej tekst, który powinna przygotować. Prosimy o różne interpretacje tekstu, by poznać jakie kandydat ma możliwości. Ważne są też cechy osobowościowe. Ja jednak wolę rozmawiać z kandydatami niż słuchać jak interpretują tekst sceny. Wole ich poznać jacy są, co ich interesuje, co wyczytali interesującego dla siebie w scenariuszu i dlaczego chcieliby kreować daną postać. Dla mnie najistotniejszy jest ten element rozmowy, poznania, a nie sama interpretacja przygotowanej scenki. 

Jak już wybierzecie aktorów, to przed produkcją spotykacie się przy tzw. „zielonym stoliku”? Macie takie próby?

Powinny być takie próby. Powinniśmy wiedzieć kim jest dana postać, jakie ma cechy, czy też cel, dlatego taka dyskusja przed zdjęciami jest bardzo ważna. Czasami zdarza się tak, że po takich próbach wcześniejsze ustalenia idą do kosza. 

Ostatnio rozmawiałam z młodym aktorem Mateuszem Burdachem, który powiedział, że „nie wchodzi” za mocno w postać, ponieważ reżyser może mieć już swoją wizję.

Faktycznie. Mogą wystąpić rozbieżności pomiędzy budowaniem postaci przez aktora, a wcześniej wymyślonej postaci przez reżysera i scenarzystę. Gdy reżyser przekaże aktorowi swoje oczekiwania, uwagi na temat postaci, to aktor ma podstawy aby budować tę postać.  Ta „zbitka” musi  w pewnym momencie nastąpić. Wówczas ważne jest to, abyśmy mogli liczyć na wrażliwość aktorów, którzy bardzo wiele wnoszą ze swojej pracy, swojego przygotowania w postać. 

Wspomniał Pan o aktorach, bez wykształcenia, którzy zaczynają od seriali. To seriale są takim formatami, które docierają do najszerszej publiczności. Przykładem takiego artysty jest Henryk Gołębiewski…

Faktycznie tak się stało, ze seriale mają szerszy zasięg. Sporo seriali, które powstają na świecie jest dużo lepszych od filmów fabularnych. Struktura dramaturgiczna, opowieść przez wiele odcinków, to są niebywałe historię, którymi żyją wszyscy. Moglibyśmy tutaj mnożyć tytuły, a wracając do Henryka Gołębiewskiego, na serialach z jego udziałem wychowały się pokolenia. Jest to niesamowity człowiek. Tak jak on do seriali trafia wielu młodych ludzi, nastolatków, którzy siłą rzeczy nie mogą mieć wykształcenia aktorskiego, ponieważ mają np. 10 czy 11 lat. Poza tym do kina fabularnego też trafiają amatorzy albo przedstawiciele innych zawodów artystycznych. Często jest tak, że grają tylko raz, rolę życia i kończą na tym przygodę z kinem. Tak jest np. z aktorami w filmach Ulricha Seidla czy Bruno Dumonta. Rzadko zostają w kinie. Oczywiście jest więcej reżyserów, którzy pracują wyłącznie z amatorami. 

A jak to wygląd sprawa w Polsce na przełomie lat. Od „Zmienników” po dzisiejsze seriale? Idziemy chyba w dobrą stronę?

Na pewno można powiedzieć, ze jest dużo pracy, ponieważ bardzo dużo się dzieje. Tworzy się wiele seriali lub filmów z udziałem wielu stacji telewizyjnych. Jest też z czego czerpać wzorce. Jeżeli obejrzymy produkcje serialowe związane z HBO,  Netflix, Showtime czy BBC to znajdziemy dobre, gatunkowe kino. Uważam, ze u nas brakuje mimo wszystko kina gatunkowego i to jest największa bolączka również w serialach. Nie mamy horroru, pełnokrwistego thrillera, dystopii, science-fiction,  dominują seriale obyczajowe i kryminalne. To jest wszystko, ale i tak jest dużo lepiej, idziemy w bardzo dobrym kierunku.

A co Pana urzeka w kinie?

Jestem ogromnym fanem kina. Oglądam bardzo dużo filmów. Mam ulubionych twórców. Co roku będąc na festiwalach, oglądam wiele filmów i wiele z nich mnie zachwyca. Najczęściej są to filmy niezależne, autorskie, ale też filmy głównego nurtu, ostatnio np. „Parasite”, który wygrał festiwal w Cannes, czyli festiwal z najdłuższym czerwonym dywanem. Sam szukam inspiracji w literaturze, w tym co życie niesie, w doniesieniach prasowych, nie zawsze dobrych. 

 

Czytany 907 razy Ostatnio zmieniany czwartek, 14 listopad 2019 12:08

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy Odśwież

Reklama


Reklama

Reklama