W "Benedetcie" Verhoeven kolejny raz sięga po tematy trudne, i jak to zwykle u niego bywa, wywołuje burzę i kontrowersje. Tym razem pod płaszczykiem opowieści historycznej, pokazuje hipokryzję i zepsucie w samym sercu instytucji religijnej. "Benedetta", która miała światową premierę na tegorocznym festiwalu w Cannes, oparta jest na prawdziwych wydarzeniach.
Koniec XVII wieku to czas, gdy ludność w Europie dziesiątkowana była przez szalejącą epidemię. Zamożna rodzina młodej Benedetty Carlini, ujawniającej niespotykane talenty od najwcześniejszych lat, postanawia zawierzyć córkę Bogu. Trafia ona pod skrzydła siostry przeoryszy jednego z toskańskich klasztorów. Dziewczynka szybko wywołuje w nowym miejscu poruszenie, gdy podczas modlitwy w niewytłumaczalny sposób upada na nią figura Matki Boskiej.
Po osiemnastu latach rola Benedetty (Virginie Efira) w klasztorze jest już zupełnie inna. Kobieta, regularnie doświadczana przez mistyczne wizje, zaczyna być świadoma swojej siły i wpływu, jaki ma na otoczenie. Z jednej strony rywalizuje o władzę ze swoją przełożoną (Charlotte Rampling), z drugiej wdaje się w płomienny romans. Obiektem westchnień bohaterki jest pochodząca z nizin społecznych Bartolomea (Daphné Patakia), która w klasztorze znalazła bezpieczną przystań. Rosnące wpływy Benedetty przysparzają jej również wrogów, i to na samych szczytach religijnej hierarchii.
W KINACH OD 7 STYCZNIA 2022